jesień

Literatura dobra na jesień

Jesienne czytanie? Lektura dyktowana rytmem pór roku? Nostalgiczny powrót do Reja i jego obyczajów? Do elementarnego odczuwania czasu i miejsca. Czy to możliwe w sercu postnowoczesności? Skoro pisanie wynika tak często z pór roku, które stają się tematem, które dyktują nastrój, to może także czytanie ma w sobie coś przyrodniczego?

Litery łączą nas ze światem

A gdyby tak świat, także ten jesienny, potraktować jako miejsce skrywania się liter albo ich rozsypania? Wówczas we wrześniu czy w październiku można by zbierać litery jak grzyby, a potem łączyć je w słowa, z których powstałyby najbardziej fascynujące i jedyne w sowim rodzaju opowieści. Takie na wskroś jesienne, pachnące mchem i ziołami. Melancholijne, a jednak niosące wciąż nadzieję na przemianę smutku w szczęście.

Smutna poezja jesienna

Jesienią pisze się smutne wiersze? Chyba faktycznie więcej w nich zakończeń i dopełnień, ale przecież cykl życia i cykl przyrody tego właśnie potrzebuje. Jesienią więc przy filiżance herbaty z melisy przeczytajmy smutny wiersz, który ostatecznie przyniesie pocieczenie i uspokojenie.

Jak w wierszach i w światach Gałczyńskiego

Nagle lektura jesieni okaże się czarująca. Zupełnie w stylu Gałczyńskiego, którego jesienne światy poetyckie są tak rozkoszne, przyjemne, pociągające. Jakże miło byłoby w nich pozostać na dłużej. W tym zamyśleniu, w małym domku z ogródkiem i przy sennym fortepianie. Wpatrując się w jabłka świecące na drzewach.

Albo jak w literackiej rozpadlinie

A może spróbować zupełnie innej metody na jesienne oczytanie? Zapadając się na przykład w literackich rozpadlinach. Takich całkowicie odpychających jak świat Drwala Witkowskiego? Kiedy znajdziemy się w takim świecie, docenimy natychmiast nasz spokój i ciepły pokój, naszą przymilną rzeczywistość.

Leave a Reply